Sobota zapowiadała się przyjaźnie, była słoneczna i ciepła. Aura wręcz wymarzona dla uczestników rajdu o tajemniczej nazwie „Bajkowy weekend rowerowy”. Kolarze wystartowali w trzech grupach w kierunku północno-wschodnim, południowym i zachodnim. Każdy mógł dostosować swoje siły do skali zaproponowanych trudności i wymogów, ponieważ trasy były zróżnicowane – długością i ukształtowaniem terenu. Wigierska – obejmowała Park Narodowy, rozlewiska rzeki Hańczy i jezioro Wigry. Hańcza’ńska – przebiegała przez górki i jeziora Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Natomiast Studzieniczna – to piękno i zapachy Puszczy Augustowskiej. Ja przebrnąłem średnią trasę zawierającą łącznie około 70 km. Wyruszając spod domu uruchomiłem naszą aplikację vts.bike, aby całą trasę szczegółowo zapisać i móc ją następnie zarejestrować na serwerze. Może ktoś z innego rejonu Polski będzie chciał ją powtórzyć? Z Suwałk przebiliśmy się przez Żywą i Białą Wodę, by z kolei chwilę odpocząć na górce z kapliczką i kamieniem rytualnym. Tu chrześcijaństwo bezkonfliktowo ociera się o ołtarz Jaćwieży.
Dalej wieża telewizyjna Krzemianucha i chwila wytchnienia pod Cisową Górą – 256 m.n.p.m. Stąd krętym asfalcikiem zjechaliśmy do malowniczego Udziejka. Ta część szutrowej drogi była nie tylko bardzo kręta, ale urozmaicona była całą masą wzniesień, ciągnących się w stronę jeziora Hańcza. Nad brzegiem wody krótki relaks i posiłek, który odprężył ale i rozleniwił większość uczestników. Słoneczko schowało się za tarczą chmur więc ruszyliśmy w kierunku Wodziłek, by zatrzymać się przed zabytkową molenną staroobrzędowców. Kilka fotek i … hej przed siebie. A konkretnie do Izby Pamięci Jaćwieskiej w Szurpiłach. Tu czekał na nas prawdziwy przewodnik a jednocześnie pasjonat podań i legend o życiu plemion Jaćwieskich. Z ogromnym zaciekawieniem wysłuchaliśmy prelekcji oraz obejrzeliśmy filmową wizualizację grodu. Niektóre wiadomości zaskoczyły również nas, mimo tego, że interesujemy się dziejami naszych przodków. Ostatni etap wycieczki rozpoczął się od przygody z oponą. A mianowicie uległa uszkodzeniu i tu musieliśmy pożegnać się z jednym z uczestników, którego zabrał wóz serwisowy. Na metę dotarliśmy trochę zmęczeni, jednak szczęśliwi i uśmiechnięci. Powodów do zadowolenia było kilka. Pogoda nie zawiodła. Oprowadzający nas przewodnik – Pan Zdzisiu – leśnik z zawodu a geolog hobbysta pokazał nam (wydawać by się mogło znany szlak) z zupełnie innej perspektywy. Odwiedziliśmy mało znany „punkt” kultów religijnych oraz Jaćwieską Izbę Pamięci. Wycieczka udana i pouczająca. Miłe towarzystwo i sympatyczna atmosfera motywująco nastraja do następnej wspólnej wyprawy. Niech żałują Ci, co dzień spędzili w necie i przed TV, bo było super! Czekamy na więcej!
Śledźcie nas również na FB ruszamy z akcją bicia rekordu Giunnessa na trasie z Rzeszowa – Suwałki. Nasz śmiałek to 20-letni Adrian Beściak, który ponad 600-set kilometrową ścianę wschodnią pokana na wózku inwalidzkim w 12 dni. Nasz FB to – vts.bike.
0 thoughts on “Rowerowa ekwilibrystyka, czyli jazda po Suwalszczyźnie”